Ten tydzień dał mi w kość. Już od pierwszego, poniedziałkowego treningu było naprawdę bardzo intensywnie.
Poniedziałek
Siła biegowa. 30 sek skip A + 60 sek BPG – 10 powtórzeń.
Bardzo ciężki trening. W zasadzie dałem z siebie wszystko, a i tak na dwóch ostatnich powtórzeniach czułem, że zamiast biec pod górkę snuję się zbyt wolno. Być może dyspozycja dnia. Być może fakt, iż dzień wcześniej – w niedzielę – biegałem również górki wplecione w środek wybiegania. W każdym razie wieczorem już tylko odpoczywałem, a nogi w nocy dały mi o sobie znać bólem.
Wtorek
Regeneracyjna godzina w tempie „easy”. Podszedłem do tego całkowicie na luzie, stąd dość wolne tempo 5:09 min/km. Mając w nogach wczorajsze górki i skipy odpuściłem przebieżki pod koniec treningu i po prostu pobiegałem po lesie.
Środa
Najfajnieszy trening w tygodniu. Bieżnia przy Piątce, którą coraz bardziej lubię i konkretny trening. Bieg ciągły na przemian 1 km wolno (w okolicach 5:00 min/km) i 1 km w tempie progowym (lekko poniżej 3:50 min/km mierzone stoperem a nie GPSem). Na ostatnim kilometrze zaczęło ostro padać, ale cały trening poszedł świetnie – dołączam szczegóły do dzisiejszego wpisu.
Czwartek
wolne
Piątek
Zaczynam weekendowe maratony. W dwa dni będę w każdym tygodniu robić dość duże przebiegi – w sumie będzie wychodzić 40 km i więcej, a dodatkowo w dzień drugi będę kończył odcinkiem w tempie maratońskim lub szybszym.
W piątek było to 90 min w tym 4×30 sek/30 sek, co dało przebieg powyżej 18 km ze średnią 4:54 min/km.
Sobota
Drugi dzień cyklu. Ponad 24,5km w 2 godziny. Na zakończenie treningu 3-minutowy odcinek szybki w granicach 4:15 min/km (to dokładnie taka prędkość z jaką trzeba biec cały maraton żeby „złamać trójkę”). Pod koniec było już odczuwalnie ciężko – bo jednak w ciągu kilkunastu godzin (biegałem po południu w piątek i rano w sobotę) zrobiłem blisko 43 km. Cały trening wyszedł jedna ze średnią 4:58 min/km.
Najważniejszy w tym tygodniu był kilometraż. Zrobiłem na treningach 77 km ze średnią prędkością 4:54 min/km i średnim tętnem 140. Teraz stopniowo będzie coraz więcej (chociaż tydzień 6 wyszedł trochę słabiej). Niepokojące było zmęczenie po poniedziałkowym treningu podbiegów i skipów – zobaczymy w następnych tygodniach czy będzie się to powtarzać.