Jestem jeszcze w okresie regeneracji po zawodach. Półmaraton to nie jest bieg, którego trudy odczuwam przez dłuższy okres, ale jednak wysiłek był dla organizmu odczuwalny. Kiedy biegałem we wtorek (28.03) rano, nogi były ciężkie i ostatecznie wyszło 45 min po 5:15min/km.
Dziś miałem zaplanowaną godzinę spokojnego biegania. Tak się składa, że środowe treningi zazwyczaj robię na bieżni przy szkole – bo czekam na syna, który w tym czasie ma trening. Obaj trenujemy około godzinę i wracamy do domu. Zacząłem kilometrem poniżej 5 minut i kolejne były podobnie szybko. A więc nogi już odpoczęły. Niestety moje plany pokrzyżował wiosenny deszcz – na tyle intensywny, że trzeba było przerwać trening. Czasami trzeba po prostu odpuścić, bo potencjalne zyski (efekt treningu) są mniejsze od strat (choroba). Kiedy napisałem to zdaniem, to zobaczyłem, że słowo „czasami” jest nie na miejscu. Przecież zawsze duże ryzyko kontuzji lub choroby powinno nas odstraszyć. Przerwa w treningach tygodniowa lub dłuższa niweczy wiele tygodni pracy. Rzecz w tym, że musimy słuchać swojego organizmu i racjonalnie oceniać te zagrożenia – a to jest dość trudne i dla każdego z pewnością odmienne.
A dziś był właśnie taki przypadek u mnie: wiedziałem, że 30 min wolnego biegania od strony treningowej jest dla mnie w zasadzie nieistotne, a zagrożenie przeziębienia po ciężkim i osłabiającym organizm biegu w niedziele duże. Więc zszedłem, a 20 minut później deszcz przestał padać.